Ziołolecznictwo holistyczne, a… objawowe

Holistycznie o zdrowiu psa

 

Przed 1930 rokiem stosowanie ziołolecznictwa i homeopatii było na porządku dziennym, a użycie roślin w celach leczniczych szeroko stosowane przez lekarzy weterynarii, lekarzy oraz „zwykłych ludzi” , w tym nasze babcie i prababcie. Wszystko zaczęło się zmieniać na rzecz korzystania z leków farmakologicznych po II Wojnie Światowej, coraz mocniej wypierając korzystanie z naturalnych remediów i wsparcia.

W obecnym świecie główną wagę przykłada się do tego, jak „ugaszać pożary”, czyli jak zatrzymać bądź zahamować symptomy fizyczne lub behawioralne, bardzo niewiele mówiąc przy tym o profilaktyce i wzmocnieniu odporności organizmu zwierzęcia.

Nie chodzi tu o to, żeby krytykować nowoczesny system medyczny, tylko żeby dążyć do tego, by połączyć osiągnięcia medycyny zachodniej z niewątpliwie wartościowym wsparciem, które oferuje medycyna naturalna. Zamiast konfliktów, szukajmy porozumienia i współpracy.

Największym problem, który obecnie pojawia się w momencie, gdy już któraś roślina zostanie przebadana i gdy już znajdzie akceptację środowiska medycznego, to to, że jej użycie znacząco odbiega od tego, jaki stosuje system holistycznego podejścia do zdrowia. Oznacza to zwyczajne traktowanie danego zioła jako zastępnika leku farmakologicznego, bardzo często przy tym opracowując produkty z wyekstrahowaną substancją uznaną przez badaczy za najważniejszą lub najbardziej czynną w roślinie. W naturze, stężenie poszczególnych substancji chemicznych zawartych w roślinie jest inteligentnie przez nią zaplanowane i zrównoważone. Ich poszczególny poziom będzie różnił się w zależności od miejsca, w którym rosła, nasłonecznienia, czynników stresujących jej rozwój.

W tradycyjnym ziołolecznictwie nie stanowiło to problemu, ponieważ bazowano na postrzeganiu rośliny jako unikalnej jednostki oferującej określone właściwości lecznicze i opierano się na praktycznym doświadczaniu jej działania na organizm, w tym na subtelniejszych poziomach niż tylko ten fizyczny. W systemach takich jak Tradycyjna Medycyna Chińska i Ayurweda dodatkowo od zawsze skupiano się na indywidualnym doborze roślin pod dany typ konstytucji człowieka i jego potrzeb, a nie na leczeniu prezentowanych symptomów. W nowoczesnym podejściu dąży się natomiast do znalezienia rozwiązań pasujących do wszystkich, które przede wszystkim skupione są na chorobie, a nie pacjencie.

Przykładem jest użycie suplementu z kurkuminy wyciągniętej z kurkumy. Kurkumina używana przez zbyt długi okres czasu hamuje syntezę hepcydyny, jednego z peptydów zaangażowanych w równowagę żelaza i może wywoływać jego niedobór, a nawet anemię. Inny przykład to stosowanie sylimaryny z ostropestu plamistego, który może prowadzić do wystąpienia utraty apetytu, nadmiernego swędzenia skóry lub wypadania sierści, czego nie obserwujemy przy użyciu pełnych owoców. Nie jest to korzystanie z tych roślin w sposób, który stosowano od wieków. Dlatego nie możemy ich na równi stawiać z działaniem pełnej rośliny, z której substancja ta pochodzi, ponieważ jest ona pozbawiona tysięcy innych związków naturalnie wchodzących w jej skład chemiczny. Stąd, przy nieodpowiednim stosowaniu takich ekstraktów (tak samo jak w przypadku olejków eterycznych), możemy zaobserwować skutki uboczne, których normalnie przy stosowaniu całej rośliny nie doświadczymy.

Holistyczne ziołolecznictwo skupia się na jakości, a nie ilości. Na energii, którą niesie ze sobą roślina, a nie jedynie na celu, w jakim ma być przez nas wykorzystana. Zielarze korzystają z różnych tzw. „ekstrahentów” w celu wydobycia substancji czynnych z rośliny, tym samym zużywając niewielką ilość surowca. Do najpopularniejszych z nich należą woda, alkohol i gliceryna.

Oczywiście, takie produkty mają swoje miejsce, jednak pamiętajmy, by korzystać z nich krótkofalowo (np. przy podwyższonych parametrach wątrobowych, gdy trzeba bardzo szybko i silnie wesprzeć regenerację komórek wątrobowych), a nie jako element profilaktyki czy planu długofalowego wsparcia zwierzęcia. Wyjątkiem jest również sytuacja, gdy mamy do czynienia z nowotworem, wówczas takie ekstrakty również mogą być dobrym wyborem.

Czasami więc sięgamy po takie ekstrakty, gdy jest jakaś konkretna ku temu przyczyna lub jeśli stanowi on część konkretnego protokołu, jednak w tym programie skupimy się głównie na korzystaniu z całej rośliny. Niestety swoim działaniem przypominają one po prostu leki farmakologiczne, a w holistycznym podejściu nie o to nam chodzi. Substancje zawarte w pełnej roślinie działają na zasadzie zjawiska synergii, co oznacza, że zastosowane wspólnie, są w stanie wprowadzić dużo większe zmiany w organizmie przy niskiej dawce i to w dodatku bez skutków ubocznych.

Kolejne wyzwanie pojawia się w związku z badaniami naukowymi i stosowaną w nich metodologią w związku z badaniem roślin leczniczych. W wielu spośród nich stosuje się albo nieodpowiednio przygotowane ekstrakty, albo zbyt wysokie dawki danej rośliny. A na końcu wyciąga się nieprawidłowe wnioski, niezgodne z tym, jak działa dana roślina. Oczywiście są takie badania, które są wartościowe i pomocne w zrozumieniu działania pewnych ziół, jednak tak czy owak, bardzo trudno opierać się jedynie na nich, ponieważ ostatecznie i tak brakuje w nich zrozumienia co do faktu, że celem stosowania roślin leczniczych jest delikatne stymulowanie naturalnych mechanizmów samoleczenia organizmu, a nie wymuszanie z ich pomocą określonych rezultatów, tak jak ma to miejsce przy użyciu farmaceutyków. Z tego względu, rezultaty terapii z użyciem ziół możemy widzieć po tygodniach czy miesiącach, a nie, jak w przypadku leków farmaceutycznych- dniach.

Stosując zioła, zależy nam na poprawie ogólnego dobrobytu zwierzęcia i wsparcia odporności, a także na działaniu profilaktycznym, a nie po prostu zahamowaniu symptomów, którymi komunikuje się jego organizm ze światem zewnętrznym. Holistyczne ziołolecznictwo patrzy na człowieka i zwierzę jak na indywidualny ekosystem, z unikalnymi cechami oraz sposobem patrzenia na świat. Bierze pod uwagę rozpoznanie energetyki i danego rodzaju zaburzenia organizmu (przez pryzmat nadmiaru gorąca, zimna, suchości lub wilgoci), a także uwzględnia rośliny jako indywidualne jednostki mające właściwości rozgrzewające, ochładzające, wysuszające lub nawilżające. Dodatkowo, też uwzględnia ono wpływ środowiska, toksyn, diety i poziomu stresu na funkcjonowanie danej osoby lub zwierzęcia na poziomie fizycznym i emocjonalnym. Wszystko jest ze sobą połączone i w taki właśnie sposób staramy się patrzeć na zwierzę, z którym pracujemy.

Uważam, że najlepiej można ten artykuł podsumować cytatami Hipokratesa, ojca medycyny, który do takich wniosków doszedł już… w I w. p.n.e.!

„Leczmy osobę, a nie chorobę.”

„Jest wielkim błędem naszego czasu, że lekarze oddzielają duszę od ciała.”

„Lekarz leczy, natura uzdrawia.”

Jeśli interesuje Cię takie właśnie podejście do zdrowia Twojego zwierzęcia oraz swojego, zapraszam Cię do naszej Akademii Holistycznego Ziołolecznictwa i Aromaterapii dla Zwierząt. Startuje ona na początku maja. Szczegóły pojawią się wkrótce! Aby otrzymać je jako pierwsza, wypełnij ten formularz.

 

 

Poprzedni wpis
Bulion Mocy na wsparcie psiego seniora
Następny wpis
Tickless – naturalna metoda ochrony na kleszcze, bez chemii
Menu