

Ostatnio doświadczyłam takiej sytuacji, która najpierw mnie rozłożyła na łopatki, jak gdyby testując wszystkie te moje „mądrości”, które głoszę na prawo i lewo.
A potem dała mi możliwość wypróbowania spójności i autentyczności emocjonalnej w pełni tego słowa znaczeniu.
Już Wam mówię, jak to było. Bez wchodzenia w szczegóły, dotyczyło to sprawy urzędowej. Dostałam pewną wiadomość, która w pełnej okazałości wzbudziła we mnie emocje poczynając od zawodu, lęku, rozczarowania, po smutek, złość i na wkurwie skończywszy. Taka oto tęcza wszystkiego, czego nie życzymy sobie czuć, a gdy już czujemy, spychamy to w najdalsze zakątki samych siebie.






Robiłam i mówiłam to, co w tamtym momencie CZUŁAM i spójnie do tego się ZACHOWYWAŁAM. Co z tego, że ktoś nazwałby to „dziecinnym”, „niedojrzałym” czy „nieodpowiednim”. Zrobiłam to sama ze sobą i dla siebie samej, nie wyżywając się tym samym na innych istotach.

Zostały usłyszane, wyrażone i uwolnione, a ja zostałam z prawdziwym wewnętrznym spokojem, jakiego jeszcze nigdy nie odczułam po tego typu zdarzeniu.
Wcześniej myślałam już, że potrafiłam wyrażać takie emocje, podczas gdy tak naprawdę powierzchownie wykonywałam jedynie techniki totalnie niespójnie z tym, jak prawdziwie chciało się to we mnie przejawić.
Dopiero tym razem po raz pierwszy prawdziwie posłuchałam tego, co potrzebowało zrobić moje ciało i mój głos, a nie co potrzebowała przeczytana przeze mnie książka czy usłyszany zewnętrzny ekspert.



Boimy się. Tak strasznie boimy się trudnych emocji, dyskomfortu, bólu. Chcąc je jak najszybciej wygonić, zamieść pod dywan, stłumić.
Cholera, to naprawdę ważne, by w końcu zacząć inaczej do nich podchodzić, bo na własnej skórze przekonałam się, jaką siłę w sobie odkrywamy, gdy odważnie spojrzymy im w twarz i przyjmiemy jako część swojego doświadczenia.


Bez koloryzowania, bez presyinego zmieniania tego, co jest, tylko z akceptacją przyjęcie tego, jaki pies jest tu i teraz. Biorąc w pełni jego osobę, jego emocje, jego frustracje i złości i na to samo pozwalając samej sobie.
Macie podobne doświadczenia, podobne reflekcje? Podzielcie się nimi w komentarzu, a ja z radością je przeczytam, nieważne, czy uznacie je za pięknie, brzydkie czy nijakie. Są Wasze i to liczy się najbardziej 
